O Katarzynie
Michalak zawrzało. Pozytywne, nawet bardzo, opinię na różnych
stronach poświęconych literaturze, a później „czarowi"
pisarstwa autorki uległa nawet moja bibliotekarka, która gorąco
zachęcała mnie do sięgnięcie po „Rok w poziomce". Opierałam
się wszelakim zachętom, bo nie wydawała mi się to całe pisarstwo
stworzone dla mojego gustu czytelniczego. „Sklepik z marzeniami.
Bogusia" zaczęli chwalić moi zaufani recenzenci, z których
opinią niezwykle się liczę. Te wszystkie zachęty zaczęły
wywierać na mnie presję, żebym sama w końcu zaspokoiła swoją
ciekawość i przekonała się czy większość, jak w demokracji,
faktycznie ma rację. Jak widać nie ma.
Bogusia to młoda
dziewczyna, która właśnie wraca z Holandii do Polski. Decyzję
powrotu przyśpieszył fakt, że rozstała się ze swoim chłopakiem
i postanowiła ułożyć wszystko od początku. W kieszeni ma
odłożone pieniądze z pracy w obcym kraju, jednak teraz nie ma
zupełnej głowy do tego na co to wyda. Cały los odmienia się,
kiedy zajeżdża do miejscowości o nazwie Pogodna. Malutkie,
nadmorskie miasteczko, w którym znajduję zaniedbany lokalik do
wynajęcia. Wynajmuję go i oczyma wyobraźni widzi tutaj malutką
kawiarenkę z masą słodkości prosto z pieca, a także wiele
figurek aniołków, kwiatów, świeczek i obrazów. Nie jest to
jednak tylko i wyłącznie opowieść o biznesie, ale także o
mieszkańcach Pogodnej, nie tylko o Bogusi, ale także o jej trzech
przyjaciółkach, Adeli, Lidzi i Stasi, również o znajomej
Konstancji.
Schemat tej
powieści aż bije po oczach, moim zdaniem jest to taki polski
odpowiednik na amerykańską modę na Toskanię. Młoda bohaterka po
przejściach; nowe, wspaniałe miejsce na ziemi; nowi przyjaciele,
wrogowie; oraz miłość pełna zwrotów akcji. Tak samo mamy w
„Sklepiku z niespodzianką. Bogusia", dla mnie tutaj wszystko
jest za różowe i cukierkowe, a przede wszystkich chodzi mi o
bohaterów, którzy są po prostu zbyt kontrastowi, a przez to
zupełnie nierealni. Konstancja jest piękna i szczupła, co
automatycznie daję bogatą snobkę, która nie może odpędzić się
od mężczyzn. Adela to typowa „łamaczka serc", pełna energii i
nowych pomysłów. Pierwsza persona jest wrogiem naszej bohaterki,
dlatego w jej charakterze trudno dostrzec jakiekolwiek zalety,
natomiast u jej przyjaciółki wad. Zupełnie nie mogłam sobie tych
postaci wyobrazić, dla mnie oni są tak plastikowi jak lalki Barbie.
Myślałam, że
skoro zachwyca się nią niezwykle duża ilość Polek, i tych
dużych, i tych małych, to mimo infantylnej fabuły, pisarka w dużym
stopniu nadrabia przepięknym stylem. Marzenia. Książka jest
spójna, dość szybko się ją czyta. Właściwie połyka przez
jeden wieczór, a potem automatycznie zapomina. Przynajmniej tak jest
u mnie. Zupełnie wyleciały mi z głowy imiona i zdarzenia, całą
książkę widzę jak przez mgłę. Brak tu także jakichkolwiek
opisów, nie jestem ich specjalną fanką, bo czasem zdecydowanie za
bardzo rozwlekają akcję, aczkolwiek ich całkowity brak wpływa na
to, iż lektura wydaje się wybrakowana i uboga w treści.
Nie mogę teraz
jednak udawać fankę klasyki, którą gorszą książki obyczajowe,
bo w końcu coś musiało mnie się w niej podobać, skoro dotrwałam
do finału w jeden dzień od zaczęcia „Sklepiku". Tekst czyta
się niezwykle szybko, bo jak już wspominałam trudno znaleźć
jakiekolwiek opisy, autorka skupia się w dużej mierze na humorze i
akcji, przez co nie ma chwili na odpoczynek. Jest to typowa lektura
na odstresowanie i zapomnienie o Bożym świecie, bo właściwie na
cały dzień czytania przenosimy się do Pogodnej i tam już
zostajemy aż do skończenia książki.
Słyszałam
gdzieś, że krytycy nie są tego samego zdania co czytelnicy, a
wręcz diametralnie innego. Dla mnie to jest po prostu niemożliwe,
żeby takie infantylne i nic nie wnoszące lektury stawały się
bestsellerami oraz kreowały polską literaturę. Jak na razie trzymam
zdanie krytyków, że zupełnie nie ma się czy tutaj zachwycać,
jednak jeśli ktoś potrzebuje chwili relaksu to po „Sklepik z
niespodzianką. Bogusia" sięgnąć może.
Książkę otrzymałam dzięki akcji Włóczykijka.